Autor |
Wiadomość |
yarek shalom
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
|
Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa |
|
Zapraszam do przeczytania ksiazki pt Nicky Cruz opowiada - jest to prawdziwa i wstrzasajaca historia przywodcy najpotezniejszego i najbrutalniejszego gangu Nowego Jorku lat 50-tych - gangu Mau Mau.
Ten mlody, nienawidzacy wszystkich i wszystkiego Portorykanczyk, opowiada o swym smutnym dziecinstwie w Puerto Rico i o budzacym groze życiu zbuntowanego nastolatka, ktory za swa jedyna rodzine uznaje składajacy sie z rowiesnikow uliczny gang.
Historia Nickyego jest na pewno dramatyczna, ale nie jest wyjatkiem. Nicky jest tylko barwnym reprezentantem niezliczonej liczby ludzi, którzy w ostatnich dziesiecioleciach popadli w niemal kazdy rodzaj znanej człowiekowi perwersji i degeneracji.
Ksiazke po raz pierwszy w Polsce wydano w 1985 roku, nastepnie w 1992 roku. Obecnie ksiazka wydawana jest pod tytułem - Uciekaj mały, uciekaj.
Ksiazke udostępniono w internecie za zgoda Wydawnictwa Agape.
Ksiazka jest w calosci na stronie:
[link widoczny dla zalogowanych]
Strony zagraniczne potwierdzające historię Nickyego:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Oto początek 1 rozdziału:
Ktoś krzyknął: Złapcie tego zwariowanego szczeniaka!
Gdy tylko otwarto drzwi samolotu Constellation należącego do linii lotniczych Panam, pomknąłem schodkami w dół i dalej, w kierunku budynku nowojorskiego lotniska Idlewild. Działo się to 4 stycznia 1955 roku i zimny wiatr szczypał mnie w policzki i uszy.
Kilka godzin wcześniej mój ojciec wprowadził w San Juan mnie, zbuntowanego piętnastoletniego portorykańskiego chłopaka, na pokład tego samolotu. Poleciwszy mnie opiece pilota, nakazał mi siedzieć w samolocie, dopóki nie zgłosi się po mnie mój brat, Frank. Ale gdy otwarto drzwi, pierwszy wybiegłem z samolotu i co sił w nogach pomknąłem po betonowej płycie.
Trzej ludzie z obsługi lotniska dopadli mnie i przygwoździli do siatki ogrodzenia przy wyjściu. Przez moje lekkie ubranie z ciepłej strefy klimatycznej przenikał lodowaty wiatr, a ja starałem się wyswobodzić. Dyżurujący przy wyjściu policjant chwycił mnie za ramię i pracownicy linii lotniczych spiesznie wrócili do swoich zajęć. Traktowałem to wszystko jak zabawę i spojrzawszy na policjanta, uśmiechnąłem się do niego.
– Ty zwariowany Portorykańczyku! Co sobie do diabła wyobrażasz? – krzyknął policjant. Wyczułem w jego głosie nienawiść i uśmiech zamarł mi na ustach. Grube policzki policjanta były zaczerwienione od chłodu, a oczy łzawiły mu od wiatru. W obwisłych wargach podskakiwało nie zapalone cygaro. Nienawiść! Poczułem jak napełnia moje ciało. Taką samą nienawiść czułem do mojego ojca i matki, do nauczycieli i do policjantów w Porto Rico. Nienawiść!
Próbowałem mu się wywinąć, ale trzymał mnie żelaznym chwytem.
– No, szczeniaku, wracaj do samolotu.
Popatrzyłem na niego i splunąłem.
– Ty świnio! – warknął. – Brudna świnio!
Rozluźnił uchwyt i próbował złapać mnie za kark. W tym momencie dałem nurka pod jego ramieniem i skoczyłem przez otwartą bramkę na teren otaczający dworzec lotniczy.
Usłyszałem za plecami krzyki i tupot nóg. Pomknąłem długim chodnikiem, zygzakami omijając ludzi tłumnie spieszących do samolotów. Nagle znalazłem się w hali dworca. Poszukałem wzrokiem drzwi wyjściowych, przebiegłem halę i wyskoczyłem na ulicę.
Przy krawężniku stał wielki autobus z otwartymi drzwiami i pracującym silnikiem. Przepchnąłem się przed wsiadających do niego ludzi. Kierowca złapał mnie za łokieć i zażądał opłaty za przejazd. Wzruszyłem ramionami i odpowiedziałem po hiszpańsku. Kierowca bezceremonialnie wypchnął mnie z kolejki, zbyt zajęty, by tracić czas ze smarkaczem, który ledwo rozumie po angielsku. Gdy zwrócił się do grzebiącej w torebce kobiety, schyliłem się i poza jej plecami przemknąłem do zatłoczonego autobusu. Spojrzawszy przez ramię, by upewnić się, że kierowca mnie nie widzi, przepchnąłem się do tyłu i usiadłem koło okna.
Gdy autobus ruszył, zobaczyłem jak z budynku dworca lotniczego wybiega ten gruby policjant i wszyscy rozglądają się dookoła. Nie mogłem się powstrzymać i śmiejąc się do nich przez szybę, zastukałem w okno i pomachałem ręką.
Potem opadłem na siedzenie, wsparłem kolana o oparcie fotela przede mną i przycisnąłem twarz do zimnej brudnej szyby.
Autobus przeciskał się przez zatłoczone nowojorskie ulice w kierunku centrum miasta. Widziałem przez okno leżący na ziemi brudny błotnisty śnieg. Zawsze wyobrażałem sobie śnieg jako coś czystego i pięknego, zmieniającego krajobraz w bajkową krainę. Ale ten śnieg był obrzydliwy, jak brudna papka z rozgotowanych ziemniaków. Szyba zamgliła się od mojego oddechu. Wyprostowałem się i pociągnąłem po niej palcem. To był świat zupełnie różny od tego, z którego przyjechałem…
Zapraszam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 0:32, 16 Lut 2007 |
|
|
|
|
aaa4
Dołączył: 05 Wrz 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Twoja matka zapewniala, ze uroczystosc odbedzie sie w calkowitej tajemnicy, chciala jednak zaprosic na nia kilku zaprzyjaznionych chrzescijan. Wywodzila, ze oni doskonale potrafia trzymac jezyk za zebami, o czym najlepiej swiadcza ich tajne zgromadzenia. Co do mnie, to na podstawie pamietnego jesiennego dnia stwierdzalem, ze nie maja rownych sobie jako donosiciele. Antonia i Rubria sa kobietami, wiec zgodzic sie na ich obecnosc to to samo, co z dachu naszego domu obwiescic calemu Rzymowi Twoje narodziny.
Klaudia twardo obstawala przy swoim, chociaz ja przewidywalem najgorsze. To prawda, ze obecnosc obu kobiet byla dla nas ogromnym zaszczytem! Antonia, prawowita corka Klaudiusza, uznala Klaudie za przyrodnia siostre; koniecznie chciala wziac na rece Ciebie, synu, i do twego imienia dodac "Antoniusz" dla pamieci swojego dziadka, Marka Antoniusza! Obiecala tez wspomniec o Tobie w testamencie.
-Nie waz sie tego czynic! - krzyknalem, bo taka wzamianka bylaby smiertelnie niebezpieczna. - Jestes o wiele mlodsza od Klaudii, ona skonczyla juz czterdziesci lat i jest piec lat starsza ode mnie. A ja dlugo jeszcze nie bede myslal o testamencie!
Moja wypowiedz nie przypadla Klaudii do gustu. Natomiast Antonia wyprostowala swoja zgrabna kibic i powloczystym spojrzeniem obrzucila mnie od stop do glow.
-Istotnie, trzymam sie dobrze jak na moje lata. Klaudia zas wyglada na bardzo zniszczona zyciem. Musze sie przyznac, ze czasami brakuje mi towarzystwa rowiesnego mi, krewkiego mezczyzny. Obaj moi mezowie zgineli zamordowani i czuje sie samotna. Ludzie boja sie Nerona i unikaja mnie! Gdybyz oni wiedzieli!
Zorientowalem sie, ze az wre checia mowienia. Klaudia tez okazala zainteresowanie. Jedynie stara Rubria patrzyla na wszystko z poblazliwym usmiechem. Nie trzeba bylo specjalnie nalegac, aby Antonia z udana skromnoscia wyznala, ze Neron wielokrotnie i natarczywie prosil o jej reke.
-Oczywiscie musialam mu odmowic! - konczyla swa opowiesc. - Powiedzialam wprost, ze za dobrze pamietam los mego przyrodniego rodzenstwa, Brytanika i Oktawii. Przez delikatnosc nie wspomnialam juz o jego matce Agrypinie. A przeciez jako bratanica mego ojca byla moja kuzynka, podobnie jak i twoja, najdrozsza Klaudio!
Gdy wspomniala o smierci Agrypiny, zakrztusilem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 10:57, 05 Wrz 2018 |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|